wtorek, 27 maja 2014

UWAGA!OSPA BOSTOŃSKA! JEST JUŻ W NASZYCH SZEREGACH :(

Choroba bostońska to infekcja wirusowa. Jak się łatwo domyślić, jej nazwa pochodzi od Bostonu - miasta, w którym rozpętała się jej epidemia i skąd przeniosła się w inne miejsca. W Polsce również odnotowuje się jej przypadki, zwłaszcza w okresie letnim i wczesnojesiennym.
Choroba bostońska określana jest również jako "zespół dłoni, stóp i ust" (HFMD - Hand, foot and mouth disease) I własnie tę nazwę ujętą w nawiasie dziś usłyszałam od naszego doktora rodzinnego. Dlaczego nazwę angielską, stąd chociażby,że naszym doktorem jest Irlandczyk, a my już od dawna mieszkamy za granicą...

Choroba ta nie jest groźniejsza niż większość chorób zakaźnych wieku dziecięcego. Najczęściej porównywana jest do ospy (czasem nawet z nią mylona). 


Najbardziej charakterystycznym objawem choroby bostońskiej jest wysypka. Surowicze pęcherze pojawiają się w trzech miejscach:
  1. w jamie ustnej (głównie na języku i łukach podniebiennych),
  2. na dłoniach (zwłaszcza na wewnętrznej stronie i na opuszkach palców),
  3. na podeszwach stóp.
Stąd też nazwa: zespół dłoni, stóp i ust. W wyjątkowych sytuacjach mogą pojawić się także pęcherzyki na tułowiu. Początkowo są małe, o średnicy ok. 3-7 mm, ale z czasem powiększają się i mogą powodować owrzodzenie. Dość łatwo ulegają również wtórnemu zakażeniu bakteryjnemu, stąd konieczne jest zachowanie właściwej higieny. Pęcherzyki najczęściej są bolesne i swędzą. Bardzo rzadko wysypka nie wywołuje dyskomfortu. Najbardziej bolesne są pęcherze zlokalizowane w jamie ustnej. Dodatkowo ból nasila się podczas jedzenia i picia, dlatego chore dzieci zwykle nie chcą jeść.

I niestety o ile z moim średnim synkiem to paskudztwo obeszło się dość łagodnie, o tyle z moją najmłodszą-córcią, obeszło się drastycznie! Ból w buzi, zero apetytu, temperatura, ciągłe "ała" i płacz, zero snu w nocy, krostki sięgają aż do samej pupki, po prostu tragedia patrzeć jak malutka żałośnie zawodzi "mama boli tu", a ja oprócz podania leku przeciwzapalnego i przeciwgorączkowego nie jestem w stanie w żaden inny sposób jej ulżyć. Nawt przytulanie sprawia jej ból, jak nam wszystkim w domu patrząc na jej zmagania...
Na infekcję nie ma bowiem leków, które skróciłyby jej przebieg, a jedynie podaje się dziecku leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe. MASAKRA!

Tak to wygląda na jednej z rączek u mojej śpiącej królewny. Jescze gorzej jest na stópkach i na pupie, nie wspominając o nieszczęsnym ulokowaniu w buzi :(  
Niestety, doktor wyjaśnił mi,że jest to wirus, który bardzo szybko się rozprzestrzenia i pewnie aby patrzeć jak dopadnie najstarszego syna, gdzie mam nadzieję,tak mam ją  nadal,że tak się nie stanie.

Najpierw złapał tego wirusa  mój syn w szkole, a teraz mała, wrrrrr....jak ja tego nie znoszę, szkoły i przedszkola, wylęgarnia wirusów i bakterii. ;) Aczkolwiek pożyteczne placówki :) 
Tak więc przed nami jeszcze kilka dni zmagań z zarazą bostońską.

Do tej pory wydawało mi się,że odpowiednio i dostatecznie dbam o odporność dzieci, jednak wirus to wirus, a jak się okazuje atakuje dzieci, głownie z obniżoną odpornością, więc za raz jak tylko pozbędziemy się tego paskudztwa, biorę swoją dwójcę weteranów pod duuużą lupę! 
Miłego dnia Wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz